piątek, 10 lipca 2015

10. Prawie, ale nie do końca.

 Miałem tak dużo czasu, aby porozmawiać z Jun'em, ale totalnie zablokowało mnie od środka. Nienawidziłem tego uczucia. Bardzo chciałem dowiedzieć się prawdy o tym wszystkim co mówił kruk, ale nie byłem tego pewny, więc chciałem się tego przekonać.
- Jun...?
- Słucham. - odpowiedział donośnym głosem, a ja nabrałem delikatnych rumieńców. Zatrzymał się gdzieś na parkingu koło niewielkiej cukierni.
- Mam takie... em... pytanie... - wydukałem. - Powiedz mi...
- O co chodzi? - spojrzał na mnie.
- Bo... Czy... - westchnąłem. Nie mogłem normalnie oddychać. Jakoś tak było dziwnie. - Kochasz mnie?
 Jun spojrzał na mnie wzrokiem typu: ,,Co ty wygadujesz?". Zacząłem mieć straszne myśli, że na mnie nakrzyczy.
- Czemu miałbym Cię nie kochać? Nie rozumiem.
- Tylko... tylko tak pytam.
- Masz wątpliwości?
- Nie, ale... - Ale? Nie wiedziałem co dalej powiedzieć. Zastanawiałem się nad wyborem, czy powiedzieć mu prawdę, o Hideo, że mi powiedział, czy może wymyślić coś na szybko, coś bezsensownego? Nie wiedziałem, w głowie miałem kompletną pustkę, która nie dawała mi spokoju. Wiedziałem, że muszę coś na szybko wymyślić.
- Jun... ja... - już miałem to powiedzieć, ale wtedy los zrobił mi na przekór. W tym momencie zadzwonił telefon Juna i nie wiedziałem, czy mam być szczęśliwy, że nie muszę tego mówić, czy raczej zmartwiony. Chociaż, znając go, z pewnością, gdy skończy rozmowę, od razu ponownie się spyta, czemu pytałem o miłość.
 Odebrał telefon i zaczął rozmowę, przed czym przeprosił mnie. Próbowałem podsłuchać, z kim i o czym rozmawia, ale ni w ząb - nie mogłem usłyszeć. Ta, nie dość, że chory i na skraju życia, to a dodatek głuchy. Mogłem jedynie wyczytać z jego ust, że na pewno rozmawiał o zdrowiu, w sensie, jak dana osoba się czuje. No cóż, to mnie minimalnie pocieszyło, tylko nadal nie wiem, z kim rozmawiał. Poczułem dziwne uczucie w środku, żołądek mi się skręcił w mały supeł, a w gardle mi zaschło, jakbym tydzień nic nie pił. Po dłuższej chwili skończył i ponownie wsiadł do auta. Spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które świeciły nawet w minimalnym blasku światła.
- A więc, o co z tym chodziło? - odezwał się nagle.
 Spojrzałem na niego gwałtownie. Teraz kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Ee... już... n-nieważne.
- Chciałbym usłyszeć końcówkę.
- Naprawdę, nieważne... powiem Ci jak wrócę. - powiedziałem pospiesznie. Nie zmieniało to faktu, że i tak będę musiał powiedzieć, co mi leżało na sercu.
- Mam nadzieję. Chcę, abyś był ze mną szczery. - dodał, znowu odpalając silnik, lecz tym razem pojechał prosto do szkoły. Pewnie stwierdził, że jak powiem mu w domu, to więcej do rozmowy mieć nie będę. No cóż, zawsze to coś, przynajmniej stres mam za sobą, ale jednak chcę wiedzieć, tak bardzo...
 Minęło parę minut, nawet mniej niż pięć, a Jun był już przed bramą szkolną, która wywoływała we mnie lęk. Nie chciałem go opuszczać nawet na chwile, gdy już miałem prawdę na końcu języka. W szkole przynajmniej na przerwach mogłem się zastanowić, jak mu to powiedzieć.
- Do zobaczenia. - spojrzałem na niego, po czym niepewnie zbliżyłem się do niego i musnąłem jego usta.
- Do zobaczenia. - odwzajemnił, jednak pocałował czule. - Przyjechać po Ciebie? - spytał nagle.
- Nie trzeba. - odpowiedziałem cicho. Wysiadłem z pojazdu, kierując się w stronę wejścia szkoły. Spojrzałem jeszcze za siebie, machając Jun'owi. Ten kochany człowiek również mi pomachał. Moja twarz stała się bardziej promienna, a serce było weselsze, niż chwilę temu. On odpalił silnik i odjechał, a ja byłem już przy bramie. Teraz wezmę się w garść i zastanowię się nad jasnym i sensownym przekazem, jaki chcę mu powiedzieć.


Z góry przepraszam za nieobecność moją i koleżanki, jednakże mieliśmy zapełniony grafik, jak się dowiedziałem. Postaram się to jakoś wynagrodzić. Wiem, ze ten rozdział jest krotki, lecz musiałem jakoś dokończyć i szybko wrzucić.
Jeszcze raz, przepraszam.
Życzę miłego czytania. :)

poniedziałek, 30 marca 2015

9. Jak? W jaki sposób? Czy powinienem?

 Ciepło bijące od Jun'a sprawiło, że minimalnie uspokoiłem się, zarówno jak moje ciało, przez co czułem się strasznie senny, a spać nie chciałem. Cóż, przynajmniej wiedziałem, nie - miałem pewność - że nic mi się nie stanie. Wiedziałem, że Jun będzie mnie chronić. Kocha mnie, tak samo jak ja jego. Nie widzę sprzeczności i wątpliwości, aby było inaczej. Leżąc tak, rozmyślałem nad sensem mojego życia. Zastanawiałem się, jaki ma sens, skoro i tak za niedługo umrę? Myślałem, że nie ma, jednak, ten cudowny mężczyzna wszystko zmienił, za co jestem mu wdzięczny. Żałuję tylko, że wcześniej do nie poznałem... Miałbym teraz więcej czasu na budowanie relacji między nim. Przez to ciągłe myślenie zaczęła mnie boleć głowa, a nawet nie wiedziałem kiedy, a zasnąłem. Byłem tym wszystkim zbytnio zmęczony. Teraz tylko nie wiem, jak potoczy się dalszy dzień...

 Ranek nastał, a ja dalej leżałem w łóżku, a przestałem śnić, gdyż nie czułem już ciepła Jun'a. Co prawda, chciałem się rozejrzeć, czy nie ma go w pobliżu, czy gdzieś poszedł, ale oczy nie pozwalały mi na nic popatrzeć. Mój organizm potrzebował więcej snu, ale ja tego nie chciałem. Mimowolnie otworzyłem oczy, rozglądając się wokoło. Usiadłem i delikatnie je przetarłem nadgarstkiem. Ponownie przejrzałem pokój wzrokiem, nie zauważając postaci Jun'a, a więc wstałem i postanowiłem zejść na dół. Co prawda nie do końca się przebudziłem, bo jeszcze obijałem się o ściany, ale to tylko mały szczegół. Będąc już przy kuchni, wychyliłem głowę zza ściany i spostrzegłem mężczyznę, robiącego śniadanie. Nie chciałem go wystraszyć, więc podszedłem do niego, nic nie mówiąc. Domyślam się, że usłyszał moje kroki, chociaż nie odwrócił wzroku w moją stronę.
- Dzień dobry Kei-chan. - odezwał się nagle, a ja mało nie dostałem zawału serca. Odskoczyłam kawałek, lecz po chwili podszedłem do niego z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem cicho i jeszcze raz przetarłem oczy. - Co robisz? - spytałem jeszcze, zerkając na deskę oraz nóż, którym coś kroił.
- Kanapki dla Ciebie.
- A dla Ciebie? - spojrzałem na niego.
- Nie potrzebuję. - przeniósł wzrok na mnie.
- Nie. Masz zjeść chociaż jedną.
- Niech Ci będzie. - odpuścił, nie przerywając swojej pracy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, co prawda delikatny i niewidoczny.
 Nie ukrywałem, że byłem tym zdziwiony. W sensie, że tak szybko się poddał. Chciałem wiedzieć, co się stało, ale nie miałem odwagi spytać. Spoglądałem na niego spod włosów, które spadły mi na oczy. W jednej chwili poczułem delikatną dłoń Jun'a. Podniosłem głowę, szukając go wzrokiem pośród moich kosmyków. Ogarnął mi je i czule pocałował w usta. Dostałem rumieńców, bo wyraźnie czułem, że policzki zaczynają mnie piec. Przymknąłem oczy, po czym je zacisnąłem, gdyż jego pocałunek zaczął być bardziej namiętny, a  nie chciałem poczuć raczej tej chęci, w szkole... Mimowolnie delikatnie zacząłem go odpychać, dając mu znak, aby przestał. Grunt, że posłuchał po dłuższej chwili. Gdy odchylił się ode mnie, ja delikatnie otworzyłem oczy, mając nadal rozwarte usta od jego pocałunku. Widząc, że na mnie patrzył, spojrzałem gdzieś w bok, a rumieńce mimo mojej szczerej woli nie chciały zejść.
- Usiądź i zjedz spokojnie. - odezwał się nagle, stawiając śniadanie na stoliku, do którego niepewnie podszedłem. Nie ukrywałem mojego zachwytu, gdy spojrzałem na jedzenie. - Ja Cię zawiozę do szkoły. - dodał jeszcze, biorąc kluczyki i szykując się do wyjścia.
 Bojąc się, że jednak zostawi mnie samego w domu, zjadłem tak szybko, jak mogłem i wypiłem wszystek herbaty. Po tym, co ostatnio powiedział Hideo, nie mogłem racjonalnie myśleć o Jun'ie. Cały czas miałem obawę przed tym, że o mnie zapomni, albo zostawi gdzieś, nie zważając już na moją osobę. pospiesznie zarzuciłem torbę na ramię i pobiegłem za nim, a przez moją nieuwagę, wpadłem na niego, zanim jeszcze zdążył otworzyć drzwi.
- Mówiłem, abyś się nie spieszył? - popatrzył na mnie.
- Chcę jak najszybciej dojechać do szkoły... - mruknąłem.
 On zaś tylko kiwnął głową z lekkim uśmiechem i wyszedł z domu, a ja tuż za nim. Zamknął je na klucz i odpalił silnik czerwonego forda. Wsiadłem do samochodu, kładąc plecak na swoje kolana.
- Czy moglibyśmy... a raczej ty... pojechać na około? - spytałem go.
- Mówiłeś, że chcesz zdążyć do szkoły. - popatrzył gwałtownie na mnie.
 No pięknie... wpadłem. Zostałem przyłapany na kłamstwie.
- T-tak, ale... w sumie teraz, mamy sporo czasu, prawda? - uniosłem delikatnie kąciki ust, spoglądając na niego.
 Nic nie odpowiedział, tylko odwzajemnił mój uśmiech, kiwnął głową i zaczął jechać w kierunku mi nieznanym, a więc najwyraźniej na około, jak prosiłem. Chciałem rozpocząć temat Hideo i tego, co mi powiedział, spytać go... ale nie wiedziałem jak, a czas szybko mijał, zarówno tego wolnego czasu na rozmowę z nim, jak i mojego krótkiego życia...

wtorek, 17 marca 2015

8. Przemyślenia.

Po krótkiej chwili zasnąłem. Nie miałem siły już myśleć o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło - co wydarzyło się w ciągu tych paru dni. Chciałem zapomnieć o tym, że umrę, że stracę Jun'a. Nie wiem co mi przychodziło do głowy pod czas snu, były to głupie pomysły o których mówić nawet nie chcę. Jestem żałosny, nie mam już siły. Hideo , Jun , Hide ... Ich wszystkich poznałem w tym nie właściwym momencie w swoim życiu. Nawet ten "kruk".. Wcześniej zapewne ze chciałbym spróbować się z nim zaprzyjaźnić ale teraz dla mnie nie ma to sensu. Umieram.

Obudziłem się w środku nocy. Rozejrzałem się po pokoju który został oświetlony przez promienie księżyca padające przez okno. Wszystkie kolory teraz były mleczne , srebrne... Mógłbym sądzić , że od tej chwili świat ma właśnie takie kolory. Wyszedłem ze swojego pokoju kierując się do sypialni Jun'a. Wiedziałem , że możliwe , że właśnie jest w stanie głębokiego snu ale chciałem go przeprosić. Nawet przez sen . Chciałem go przytulić, pocałować w czoło i po prostu powiedzieć to co leży na moim sercu mając nadzieję , że tego nie usłyszy. Nie chcę go martwić. Od teraz nawet jeśli będę miał problemy będę przychodził do domu z wielkim , szerokim uśmiechem. Nie chcę go okłamywać ale jeśli to sprawi , że będzie szczęśliwi i nieświadomy tego co się dzieję - mogę to zrobić bez żadnych przeszkód.

Uchyliłem delikatnie białe drzwi sypialni i zerknął czy na pewno mężczyzna dla mnie bardzo ważny śpi. Kiedy zauważyłem, że leży w łóżku wszedłem do pokoju. Nie zamknął drzwi, ponieważ najprawdopodobniej bym w coś wpadł i obudził jego a bardzo tego nie chciałem zrobić. Usiadłem na łóżku koło niego. Spojrzałem na twarz i od razu przypomniała mi się chwila gdy zaproponował mi pomoc. Nadal nie wierzę w to, że taki człowiek jak on żywi do mnie takie uczucie... Sądzę, że żywi. Przecież słowa Hideo to nie prawda, nie ? A co jeśli tak.. To wszystko jest prawdą ? Znów zadaję sobie te pytania na które i tak nie mogę odpowiedzieć w żaden sposób.

Musnąłem opuszkami palców jego policzek, górną wargę, powieki oraz czoło mając nadal nadzieję, że to drażnienie się z nim nie obudzi go. Na moje szczęście nic się nie stało - nawet nie zareagował. Uśmiechnąłem się nikle i położyłem się koło niego . Objąłem delikatnie jego ciało i wtuliłem się w jego plecy . Przymrużyłem oczy ale nie chciałem zasnąć . Chciałem poczuć bicie jego serca , poczuć ciepło jego ciała. Teraz myśląc nad tym wszystkim uważam , że do szczęścia potrzebuję jedynie jego. Wiem. Na pewno nie trafię nazywanego przez innych nieba. Przecież mówi się, że bycie homoseksualnym jest grzechem. Nie obchodzi mnie to. Będę przy nim tak długo jak tylko będę mógł. W ostatniej godzinie śmierci przytulę go, pocałuję i powiem go jak bardzo go kocham i w tedy będę mógł odejść w spokoju. Jednak będę się modlił aby dostać kolejne ciało, znów móc go spotkać i po prostu... z nim rozmawiać.

poniedziałek, 16 marca 2015

7: Ciężko jest znaleźć wytłumaczenie.

Hideo... ten... ten... ten fałszerz. Myśli, że ja mu uwierzę w to, co mi wbił do mojej pustej głupiej głowy? Myśli, że mu uwierzę?! Otóż... prawie mnie przekonał... nie wiem tylko czy mu wierzyć... stoję na huśtawce, nie wiedząc na która stronę przejść... jestem rozdzielony na pół, miedzy prawdę a kłamstwo, tylko które jest którym? Nie mam pojęcia. Cały dzień w szkole myślałem tylko o tym, a ten debil patrzył się na mnie jak jakiś psychopata, który chce mnie pożreć. Ten jego szyderczy uśmiech i ten wzrok, który przeszywa moje ciało zimnem na wylot. Dreszcze przechodzą mi przez całe moje ciało, przez każdy jego zakątek... nie mogę wytrzymać... czuje jakbym od tego już umierał. Serce boli mnie z tego przekonania. Naprawdę nie chce, aby Jun darzył mnie sztucznymi uczuciami. Chcę, aby to było szczere, bo... co to za miłość, która nie jest prawdziwa? Równie dobrze można to nazwać miłością bez miłości, co najmniejszego sensu nie posiada. Pozostaje mi jedynie zapytanie Jun'a co do mnie czuje, czy to sztuczne, czy to prawdziwe, a przez jego głowę pewnie przejdzie zboczona myśl. A właśnie zrobił mi to mój mózg. Jestem zboczony? Niee... to moja cholerna podświadomość, która podsuwa mi błędne informacje. Nienawidzę tego... Koniec końców tego piekła, wróciłem do domu trochę oburzony na kruka, nie chciałem go już widzieć. 

- Witaj Kei-chan. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jun'a. Rozglądałem się nerwowo po otoczeniu, ale nikogo nie dostrzegłem. Byłem dość mocno zdziwiony. Szybkim krokiem przeszedłem do kuchni, widząc mężczyznę, pijącego kawę. 
- Ohayo. - przywitałem się z lekkim, przymusowym uśmiechem. 
- Jak było w szkole? 
- Jakoś poszło... bynajmniej źle nie było. - oczywiście go okłamałem,było fatalnie, ale nie chciałem, aby miał przeze mnie zmartwienia. 
- Na pewno? - spytał, aby się przekonać. Nie wiedziałem czemu chciał się upewnić, skoro mówię jasno. No, chyba, ze to jasne nie było, że wszystko było w porządku. 
- Tak, na pewno. - potwierdziłem. 
- No ok. - odparł i pocałował mnie czule w usta. Jego pocałunek był taki, jak zawsze, delikatny i przyjemny, jednak, ja nie odwzajemniłem tego pocałunku, a uśmiech znikł mi z twarzy dosyć szybko. 
- Coś się stało. - oznajmił, odchylając się i patrząc na mnie. 
- Nic się nie stało. - zaprzeczyłem. 
- Kei-chan, powiedz. - nalegał. 
- Nie! - powiedziałem głośnym tonem, a łzy ponownie nalały mi się do oczu, gdyż przypomniałem sobie co mówił Hideo. 

Wbiegłem na górę po schodach, a potem do pokoju. Nie chciałem, aby widział mnie smutnego, ale chyba i tak już za późno... zobaczył moje oczy w słonej wodzie... 
Jun tym czasem zastanawiał się, czy o niego pójść, ale tego nie zrobił. Dał czas chłopakowi, aby mógł się wypłakać i wyżalić do poduszki. Dosyć długo to trwało, bo ponad 3 godziny. 
Sam nie wiedziałem, jak długo mogę płakać... oczy już mnie bolały... nie mogłem tak dłużej. Oderwałem twarz od mokrej poduszki i usiadłem pod ścianą, tuląc ją. Stawałem się senny, a sił nie miałem, nawet na odrobienie zadań.

niedziela, 22 lutego 2015

6. W co mam wierzyć ?

Po tym co powiedział przewodniczący, przeraziłem się. Zacząłem się zastanawiać, czy aby przypadkiem nie mówi prawdę. Może naprawdę, miał rację. A jeśli tak? A co jeśli naprawdę miał rację? Co jeśli uczucia Juna są... fałszywe? Co jeśli tak jest? Co jeśli... nie! To nie może być... Nie chce, aby uczucie, jego uczucie do mnie... to takie przyjemne, nie chcę stracić jedynej miłości mojego życia. Chce być z nim, chce, z całego serca chcę... Łzy powoli napływają mi do oczu z tej myśli, a ten kretyn nadal mnie trzymał. Niech mnie puści, bo jak mu...
- Oj, czyżby coś się stało - usłyszałem od niego. Chciałem go walnąć, tak szczerze mu przywalić i wykrzyczeć mu wszystko w twarz.
- Widzę, że zaczynasz mi wierzyć.
- Co N...nie. - odpowiedziałem zirytowany i odwróciłem głowę.
- Nie oszukasz mnie. Myślisz że możesz Hideo oszukać w uczuciach?
A więc tak ma na imię... jakby nie mógł od razu powiedzieć. Szczerze zacząłem się zastanawiać, czy tak nie jest. Trzeba przyznać, ze rzeczywistość jest przykra i szara, świat nie jest sprawiedliwy. Życie jest okrutne...
- Przemyśl to sobie. - dodał, puszczając moje ramię i odszedł. Pomasowałem je, bo trochę bolało, jeśli o to chodzi. Czarne ptaszysko ma siłę, a nawet ponad miarę, ponad miarę mojego kruchego ciała... popatrzyłem gdzieś w dal i westchnąłem.
- Nic ci nie jest ? - usłyszałem głos dziewczyny.
- Co Nie... wszystko w porządku.
- Nic ci nie zrobił ? - powtórzyła. ja tylko pokręciłem przecząco głowa i uśmiechnąłem się delikatnie, ale uśmiech szybko znikł z mojej twarzy. Dzwonek na lekcje znów zadzwonił. W tym samym czasie, wyrwał mnie z przemyśleń o uczuciach Juna. Nie chcę, aby jego uczucia były plastikowe jak lalka... takie nieprawdziwe... ale co, jeśli to jest prawda Co jeśli  ma rację...

~

Chwalić Pana Maćka , bo niestety ja leń nie miałam pomysłu a on tak miło mi napisał . xD
Ari~ga~to  . xD

5. Pierwsze wrażenie

Już wiem kto to jest ten 'Pan cały w czerni' .. Nasz przewodniczący klasy . Powiedziano mi , żeby do niego nie za bardzo 'podskakiwać' bo potrafi zrobić wiele .. nie przyjemnych rzeczy .
Poznałem już dosyć miłą dziewczynę o imieniu Katsumi Hida . Tylko czasem mnie irytuje swoim zachowaniem ... bez mojej zgody zaczęła mówić do mnie ' braciszku ' , jej sposób mówienia , bycia ... Widać, że w duszy jest nadal dzieckiem . To zarazem słodkie ale i też strasznie wkurzające ..
Ale nie powiem tego , że się nie cieszę , że zagadała do mnie . Chociaż ja nie musiałem przełamywać swoich słabości i próbować do kogoś podejść i powiedzieć zwykłe ' Ohayo ' .

Kiedy siedzieliśmy z Hide na schodach i rozmawiali o różnych bzdurach podszedł do nas ' Pan przewodniczący ' . Nie zrozumiałem swojej towarzyszki która z przerażeniem w oczach po prostu odeszła jak najdalej mogła .

- Kei Nagumo ? - Powiedział swoich szorstkim , chłodnym głosem . Cóż... do niego pasował . W pierwszej chwili w ogóle nie chciałem mu odpowiadać, odejść i iść w stronę Hide jednak przypominając sobie słowa tej niebieskookiej spojrzałem na niego .

- Tak , o co chodzi ? - Wstałem na równe nogi . Czemu miałem wrażenie , że zaraz zacznie się przesłuchanie jak na komendzie policji ?

- Dlaczego się spóźniłeś  - Wiedziałem .
- Smarkaczu ? - Czy on ... Nie wierzę własnym uszom , że ten człowiek nazywa mnie smarkaczem chociaż jesteśmy w tym samym wieku ? Teraz na pewno mu nie odpowiem . I też tak zrobiłem , odszedłem . Ale widząc to jak Hide patrzyła się na czarnowłosego nie śmiałem do niej podejść więc skierowałem się do wejście na dach . I to był jednak mój największy błąd który dzisiaj popełniłem .

Irytuje mnie , idzie za mną ten .. 'Kruk' . Teraz miałem ochotę się zatrzymać i zapytać się o co mu chodzi . Ale moje nogi nie pozwalały mi na to . Tak jak myślałem , Bóg po prostu mnie nienawidzi . Poczułem dłoń na moim nadgarstku , ale czemu ona zaczęła mnie parzyć ? Ból był tak okropny , że prawie co bym się nie rozpłakał . Spojrzałem na przewodniczącego . W jednej dłoni trzymał rękawicę którą miał przed chwilą ubraną na drugiej . Nigdy nie wierzyłem w zjawiska paranormalne więc teraz również w to nie uwierzę . Patrzył na mnie , tymi czarnymi , wąskimi ślepiami. Miałem wrażenie , że wie o mnie wszystko co by chciał , że teraz próbuję odczytać moje myśli . Zachciało mi się śmiać z samego siebie ..

- Masz rację .. - Co ? Spojrzałem na niego za ramienia z zaskoczeniem w oczach .
- Czytam w myślach . Jak sądzisz , dlaczego ludzie się mnie tak boją ? Wiem o tym czego tak bardzo się boją i robię im na złość . A ja wiem ... - Przejechał palcem po mojej szyi co spowodowało u mnie dziwny dreszcze .
- Że boisz się , że utracisz osobę którą kochasz i ... śmierci . - Jego uśmiech wręcz mnie przeraził . Jak opętany wbiegłem na ostatnie stopnie schodów i wszedłem na dach gdzie wiatr zaczął mocno wiać . Nie rozumiałem tego człowieka , czemu on to wszystko robi ?
- Co by się stało jakbyś umarł wcześniej ? Nie uważasz , że Jun byłby szczęśliwy ? Nie sądzisz , że został z tobą bo wie , że może Cię tak uszczęśliwić . Dlaczego jesteś tak pewny , że ... - Zbliżył się do mojego ucha .
- jego uczucia się prawdziwe ?- Wyszeptał .

sobota, 21 lutego 2015

4. Zwyczajność..

To co robiliśmy w mieszkaniu Juna to.. To chyba było oczywiste. Aczkolwiek wstyd mi się przyznać ale tak, to był mój pierwszy raz. Dosłownie. Pierwszy... Teraz przestanę o tym wspominać bo umrę z zawstydzenia.

Obudziłem się przez lekkie muśnięcie mojego polika. Otworzyłem powoli oczy , światło od razu spowodowało , że zasłoniłem je swoją dłonią.

- No już wstajemy . - Usiadłem na łóżku a mym oczom pojawił się Jun, tak uśmiechnięty , szczęśliwy. Ciepło mi się na sercu zrobiło widząc jego stan. A ja mogłem wszystko zepsuć przez jeden głupi wybryk, już nigdy nie zrobię nic podobnego. I tak nie mam zbyt wiele czasu..

- Jun . Nie powinieneś się ze mną wiązać . - Sam nie wierzyłem co właściwie mówię . Jego przerażone oczy..
- Umrę , za kilka tygodni mnie nie będzie a to jedynie sprawi, że będziesz cierpiał. Odejdzie ktoś kogo kochałeś.. Na prawdę chcesz podjąć takie ryzyko i ... być ze mną ? - Nie spodziewałem się tego, że wystraszona i zdziwiona mina Juna zaraz zamieni się w ciepły , uzależniający uśmiech .

- O to się nie martw , głuptasie . - Pogłaskał mnie po głowie po czym usiadł koło mnie . - Jeśli umrzesz ... będę szczęśliwy , że mogłem sprawić , że twoje ostatnie dni były czymś więcej niż twoją dawna szarą codziennością . A po za tym , zawsze będziesz tutaj . - Wziął moją dłoń i położył na swojej klatce piersiowej . Wyraźnie czułem jego bicie serca . Wyciągnął mnie z moich przemyśleń pocałunek Juna. Zawsze jest taki delikatny, czuły...
- Po prostu Cię kocham , Kei - Chan i nawet Twoja śmierć tego nie zmieni . Ale teraz ... przestańmy o tym rozmawiać. - Kiwnąłem głową po czym wstałem ubrałem się i poszedłem do kuchni gdzie na stole leżały już talerze z śniadaniem.

Każda potrawa Juna jest przepyszna ale dzisiaj przeszedł samego siebie, były tak wyśmienity, że mógłbym jeść je cały czas, bez końca i bez przerwy.

- Dzię~ku~ję! - Klasnąłem w dłonie cały najedzony po czym spojrzałem na Juna który brał naczynia i zaczynał je zmywać .
- Nie , ja pozmywam . - Wziąłem od niego talerz którego zacząłem zamaczać w ciepłej wodzie .

- Nie . Ty musisz iść do szkoły . - Całkiem zapomniałem, szkoła .. Nadal żyję więc muszę do niej uczęszczać . Włożyłem buty po czym wychodząc z mieszkania krzyknąłem .
- Kocham Cię! - W ogóle nie obchodziłem się tym czy sąsiedzi to usłyszą czy nie. Najgorsze jest to, że dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole do której ostatnio się przepisałem , nie wspominałem o tym , prawda ? To był podajże drugi dzień kiedy zamieszkałem u tego wspaniałego mężczyzny.

Wszedłem do dużego budynku , oczywiście . Nie wiedziałem gdzie co jest i jeszcze nikogo nie znałem a w znajdywaniu nowych znajomości nie jestem dobry . Klapa, totalna klapa. Taki fail pierwszego dnia. Spojrzałem na tablicę gdzie mieścił się plan lekcji wszystkich klas .

- Klasa 3e ... - Przejeżdżałem wzrokiem po tablicy gdy znalazłem swoją klasę odczytałem w którym pomieszczeniu teraz będą zajęcia .
- Sala 202.. - Sądziłem, że mieści się na piętrze ale nie, jak na przekór jej tam nie było. Wszedłem na trzecie piętro , poszedłem do innej części budynku ale jak na mój pech jej i też tam nie było . Zajęcie się już dawno zaczęły . Spóźnić się pierwszego dnia , wstyd . Pewnie będą uważać , że jestem jakimś łobuzem czy kimś typu 'olewam naukę bo lepsza jest marihuana od książek'...
Znalazłem tą przeklętą klasę w innym zupełnie budynku ale co się stało ? Zajęcia się skończyły . Wszyscy wyszli a ja musiałem za nimi iść, bo jakby by inaczej .. Wpadłem na wysokiego , szczupłego mężczyznę .

- Przepraszam ... - Powiedziałem cicho patrząc na nieznajomego on jedynie poprawił okulary i odwrócił się wydając chamskie odgłosu.. Nie widziałem nigdy aby ktokolwiek miał taki charakter . Ani 'a' ani 'b' ... Już go nie lubię.

~

Przepraszam , że rozdział taki bez sensu najwyraźniej nie ma żadnego wątku . Jest to po prostu ... coś co ma pokazać wam jak codziennie zaczyna się dzień tych obojga .
Chociaż bez sensu mam nadzieję , że chodź trochę się podoba .
Ale... Nie ! Zaraz! Wróć! Koniec tego pokazuję początek 5 rozdziału więc jest w tym jakiś sens . xD ( Maj Lodżik )

3. Po woli tracę zmysły

W pewnym momencie mając lekki smutek na twarzy ubrał się i wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Szczerze, zabolało mnie to. Ale chyba wiedziałem dlaczego się tak poczuł. Moje ciało chyba za bardzo reaguję na takie dotyki. Erekcja... Ubrałem się najszybciej jak mogłem i zostawiłem liścik o treści... o której nie chcę zdradzać. Nie wiem czy wyjście w takim stanie było bezpieczne, nawet nie wiedziałem gdzie jestem. Od tego parku gdzie spotkałem Juna.. Jego mieszkanie było daleko. Dysząc ciężko co jakiś czas siadałem na trawie czy to na ławkach jak jakieś były. Ubrałem się jedynie w koszulę w której zazwyczaj spałem oraz spodnie. W bieliźnie raczej bym nie wyszedł.. Cały się pociłem a na moich polikach najwyraźniej były rumieńce bo strasznie mnie szczypały. W mojej głowie cały czas słyszałem jak Jun mówi mi po imieniu.. Jego głos rozmywał się, echo stawało się coraz ciszże.. Mój umysł już chciał o nim zapomnieć ? Tak szybko ? Dopiero co wyszedłem z jego mieszkania a ja już... Jestem okropny. Najpierw odrzucam jego uczucia a teraz chcę o nim tak po prostu zapomnieć... Chcę zapomnieć o tak wspaniałym człowieku który zechciał mi pomóc.. Łzy po prostu zaczęły spływać mi z polików...

- Jestem... jestem taki słaby... - Upadłem na kolana. Kopię swój własny grób , chciałem aby moje ostatnie dni były czymś więcej niż szarą codziennością , miałem takową szansę ale ja ... odrzuciłem ją. - Boże, czy.. czy jestem tak okropny, że zechciałeś sprowadzić na mnie taką ścieżkę losu ? Jeśli tak to czy nie możesz mnie zmienić ? - Pogrążam się, żalę się. Chociaż kiedyś mówiłem, że takie czyny są po prostu bez sensu.

- Kei - Chan - Odwróciłem się nagle ale i tak nikogo nie zauważyłem , Głos Juna wypowiadającego moje imię.. Powtarzało się to a ja jak głupi tak jak wcześniej odwracałem się. Co sprawia, że właśnie tak robię? Czy moje serce chcę mi bardziej rozjaśnić wszystko co jest w mojej głowię ?

- Ko...Kocham go... - Mój czyn był głupi, bardzo głupi.. Zostawiłem go nie myśląc o jego uczuciach które tak samo jak ja żywię do niego. Nawet to, że poznałem tego człowieka kilka dni temu nie przeszkadza mi ale jeśli mogę z nim spędzić ostatnie moje tygodnie życia... Zrobię dla niego wszystko, oddam mu się , będę mu wierny dopóki nie położą mojego ciała do trumny. A nawet jeszcze dłużej, przecież. - Boże, możesz mnie znienawidzić ale pozwól mi mieć ostatnią szansę!

- Masz ostatnią szansę . - Czy moje uszy się nie mylą ? Ten głos nie jest już moją wyobraźnią . Słyszę go naprawdę. Odwróciłem się i kogo zobaczyłem ? Anioła który wciągnął ku mnie swoją dłoń.

- J..jun.. - Przywarłem do niego wylewając kolejne litry łez . - J..ja ,przepraszam! Nie chciałem! Na...naprawdę nie chciałem...

- Wiem o tym. - Poczułem jego dłonie na moich plecach. - Treść tego ... liściku nie pasowała do Ciebie, to tak jakby pisała go inna osoba, nie Ty. Chodź , wracamy do domu. Jest zimno, przeziębisz się. - Uśmiechnął się obejmując jedną ręką prowadząc w stronę swojego mieszkania . Dał mi swoją marynarkę do nakrycia. Tak , ten człowiek jest niesamowity.

~

Proszę mi wybaczyć, że rozdziały takie krótkie . Ale jeśli byłoby inaczej całą historię napisałabym w dwóch rozdziałach.
Mam nadzieję, że się podoba!

piątek, 20 lutego 2015

2. Kocham Cię.

Dni mijały spokojnie, za spokojnie jak na moje ostatnie. Westchnąłem ciężko przewracając kolejną kartkę książki. Mieszkanie , mogę nawet powiedzieć, że apartament jest wielkie! 4 łazienki, 5 sypialni, salon zajmujący około 30m kwadratowych, jadalnia z wielkim stołem oraz kuchnia. Jest tutaj wiele nowoczesnych sprzętów. Widać, że Pan Jun jest bogaty. Ale nie chcę go wykorzystać. Tak na prawdę.. już od kilku dni zastanawiałem się dlaczego się tak mną zajmuję. Nie pozwala mi nawet wychodzić z łóżka jednak gdy idzie do pracy i tak robię wbrew jego woli.

- Kei-chan! Ke... hick... Kei-chan! - Spojrzałem na zegarek, wrócił dosyć wcześnie do domu. A po za tym już chyba się nawet przyzwyczaiłem do tego, że mówi na mnie 'Kei-chan'. No ale.. ten głos, trochę inny. Poszedłem do przedpokoju gdzie zastałem leżącego na podłodze , pijanego Yuna... Mógł chociaż powiedzieć, że czasem potrafi się upić!

- Ła! Y..Yun , co się stało ? - Podbiegłem do niego trochę zmartwiony. Klęknąłem przy nim aby chociaż spróbować go zaciągnąć do najbliższego łóżka ale tak jak myślałem, nie dałem rady. Jest zbyt ciężki a po za tym , jak 51 kilo może pociągnąć o wiele cięższego człowieka od siebie ?

*Warning! Yaoi!*

Przyciągnął moją twarz do swojej, polizał moje usta i bezlitośnie wepchnął mi język do ust. Ze zdziwieniem mruknąłem próbując odepchnąć go jednak był za silny. Zaczął muskać nim mój język i również zaczął nim poruszać wprawiając nasze języki w taniec. Nie chciałem teraz widzieć siebie. Wyglądałem żałośnie. Rumieńce, ślina która powoli spłynęła mi z kącików ust i jeszcze te mruczenie.. 

- Puah! C... co ty... - Powiedziałem gdy tylko na chwilę odsunął się. Oczywiście z nie wiadomych powodów wstał chociaż wcześniej ledwo się trzymał na nogach! Rzucił mnie na łóżko rozpinając swoją koszulę. 
- Co ty robisz?! Przestań! - Acz kol wiek nawet wyrwać się nie mogłem czy uciec. Zostanę do cholery zgwałcony przez kogoś kto miał mi pomóc!

Zaczął powoli rozbierać mnie a gdy zostałem w samej bieliźnie ponownie przywarł do moich ust. Moje ciało po prostu mnie zdradzało.. Czułem, że gorące ciepło przyjemności po woli rozpływa się w moim ciele. Językiem przeniósł się na moją szyję później tors. Jedną ręką zaczął bawić się moim sutkiem a drugiego polizał. Wygiąłem się w łąk i od tej pory za każdym ruchem jego języka na moim ciele cicho jęczałem. 

- Cz...czemu ? - Powiedziałem lekko drżącym głosem. Trudno było mi to powiedzieć przez gulę w gardle. Uśmiechnął się i przytulił mnie co mnie dosyć zdziwiło.

- Kei-Chan - Zaczął bawić się jednym kosmykiem moich włosów. 
- Czy to nie jest oczywiste? Kocham Cię. Chcę aby twoje ostatnie dni były czymś więcej niż siedzeniem w łóżku i czytanie książek, Kei-chan.. - Przegryzł moje ucho. 

- Kiedy... kiedy ja nie chcę... - Zaśmiał się cicho po czym odsunął się. 

- Kei-chan. Kocham Cię.... 

1. Ostatni z możliwych kroków w stronę śmierci.

Normalność. Coś co nie powinno istnieć. Przez to ludzie nie mogą być sobą iż boją się, że nie zostaną akceptowani więc wtłaczają się w tłum normalnych, szarych ludzi aby stać się jednym z nich. Od dzisiaj nie jestem już normalny. Moja psychika pękła po tym co usłyszałem w szpitalu.

- Wiem , że jesteś w młodym wieku ale niestety... Twoje wyniki pokazują, że masz raka nerek. W twoim wypadku nowotwór zaszedł już za daleko aby móc go wyleczyć. Masz... zaledwie dwa miesiące życia... 

Mam 18 lat, mieszkam sam. Moi rodzice zostawili mnie u moich dziadków w wieku 10 lat a oni za niedługo sami umarli. Oczywiście, siedziałem kilka lat w sierocińcu ale kiedy skończyłem wiek pełnoletności postanowiłem się wprowadzić do małego, skromnego mieszkania. Ale teraz.. to nie ma sensu. Aby spróbować naprowadzić moje życie na prostą. Umrę.. Za dwa miesiące po prostu umrę.. Nikt się nie przejmie moim zgonem. Nawet miłości nie zaznałem.. Łzy zaczęły spływać mi po polikach litrami, usiadłem na ławce w parku nieopodal szpitala trzymając w dłoniach papiery z moimi wynikami. Oparłem się o drewniane, zimne oparcie. No pięknie! Deszcz zaczął padać, ale to.. jest mi już obojętne.. Przymrużyłem oczy czując jak to krople deszczy z łzami się mieszają i spływają z mojej twarzy na szyję powodując u mnie dziwny dreszcz. W pewnym momencie nie czułem już zimnych kropel. Otworzyłem oczy i zauważyłem parasol, czerwony.. Taki piękny.. Nagle wszystko wydawało mi się piękne aby zrobić mi na złość, że to ostatnie chwilę w tym świecie.

- Coś się stało, młody człowieku? - Spojrzał na moje dokumenty ze szpitala. Po chwili lekko zmarszczył brwi i westchnął ciągnąc mnie za ramię. Spowodowało to, że stanąłem na równe nogi pod parasolem. Wepchnął mi w dłonie uchwyt przedmiotu i wyrwał mi moje dokumenty. Nawet nie zdążyłem nic powiedzieć a on już je czytał. Po pewnym momencie mogłem odczytać w jego oczach żal - taka przypadłość. 
- Biedak. - Potargał mnie po głowie z lekkim, smutnym uśmiechem chowając papiery do 'koszulki'.

- Nic nie szkodzi. To... Nawet i lepiej. - Powiedziałem uśmiechając się szeroko tak jakby mówienie tego sprawiała mi radość ale i tak nie udało się okłamać tego człowieka bo łzy same spłynęły mi po polikach. Nieznajomy chyba nie zbył zbyt zadowolony moją wypowiedziom, ponieważ złapał mnie za ramienia i zaczął trząść.

- Debilu! Każde ludzkie życie jest ważne! Pomogę Ci! - Widząc jego twarz.. Te męskie rysy twarzy, wąskie ale zarazem tak głębokie brązowe oczy, ton głosu.. To wszystko zaczęło mnie oszołamiać jak po narkotykach. Dosłownie przez ten wynik w szpitalu uważam, że nawet facet jest przystojny, piękny, świetny i inne tym podobne rzeczy! Nie jestem przecież homoseksualistą , tak mi się wydaję.. Warknął na mnie ciągnąc w nieznaną mi stronę. Zazwyczaj nigdy nie chodziłem dalej niż był szpital do którego jestem zapisany. Było widać że był wkurzony, strasznie. Trzymałem nadal parasolkę a nieznajomy nadal moknął. Wyciągnąłem więc rękę z uchwytem przed siebie aby i deszcz na niego nie padał. Po kilku dobrych minutach biegu byliśmy pod blokiem do którego weszliśmy. Otworzył drzwi na 4 piętrze.
- Jun Kasamatsu. Od dzisiaj mieszkasz ze mną. - I tak od tamtej chwili mieszkałem z tymi mężczyzną..