piątek, 10 lipca 2015

10. Prawie, ale nie do końca.

 Miałem tak dużo czasu, aby porozmawiać z Jun'em, ale totalnie zablokowało mnie od środka. Nienawidziłem tego uczucia. Bardzo chciałem dowiedzieć się prawdy o tym wszystkim co mówił kruk, ale nie byłem tego pewny, więc chciałem się tego przekonać.
- Jun...?
- Słucham. - odpowiedział donośnym głosem, a ja nabrałem delikatnych rumieńców. Zatrzymał się gdzieś na parkingu koło niewielkiej cukierni.
- Mam takie... em... pytanie... - wydukałem. - Powiedz mi...
- O co chodzi? - spojrzał na mnie.
- Bo... Czy... - westchnąłem. Nie mogłem normalnie oddychać. Jakoś tak było dziwnie. - Kochasz mnie?
 Jun spojrzał na mnie wzrokiem typu: ,,Co ty wygadujesz?". Zacząłem mieć straszne myśli, że na mnie nakrzyczy.
- Czemu miałbym Cię nie kochać? Nie rozumiem.
- Tylko... tylko tak pytam.
- Masz wątpliwości?
- Nie, ale... - Ale? Nie wiedziałem co dalej powiedzieć. Zastanawiałem się nad wyborem, czy powiedzieć mu prawdę, o Hideo, że mi powiedział, czy może wymyślić coś na szybko, coś bezsensownego? Nie wiedziałem, w głowie miałem kompletną pustkę, która nie dawała mi spokoju. Wiedziałem, że muszę coś na szybko wymyślić.
- Jun... ja... - już miałem to powiedzieć, ale wtedy los zrobił mi na przekór. W tym momencie zadzwonił telefon Juna i nie wiedziałem, czy mam być szczęśliwy, że nie muszę tego mówić, czy raczej zmartwiony. Chociaż, znając go, z pewnością, gdy skończy rozmowę, od razu ponownie się spyta, czemu pytałem o miłość.
 Odebrał telefon i zaczął rozmowę, przed czym przeprosił mnie. Próbowałem podsłuchać, z kim i o czym rozmawia, ale ni w ząb - nie mogłem usłyszeć. Ta, nie dość, że chory i na skraju życia, to a dodatek głuchy. Mogłem jedynie wyczytać z jego ust, że na pewno rozmawiał o zdrowiu, w sensie, jak dana osoba się czuje. No cóż, to mnie minimalnie pocieszyło, tylko nadal nie wiem, z kim rozmawiał. Poczułem dziwne uczucie w środku, żołądek mi się skręcił w mały supeł, a w gardle mi zaschło, jakbym tydzień nic nie pił. Po dłuższej chwili skończył i ponownie wsiadł do auta. Spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które świeciły nawet w minimalnym blasku światła.
- A więc, o co z tym chodziło? - odezwał się nagle.
 Spojrzałem na niego gwałtownie. Teraz kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Ee... już... n-nieważne.
- Chciałbym usłyszeć końcówkę.
- Naprawdę, nieważne... powiem Ci jak wrócę. - powiedziałem pospiesznie. Nie zmieniało to faktu, że i tak będę musiał powiedzieć, co mi leżało na sercu.
- Mam nadzieję. Chcę, abyś był ze mną szczery. - dodał, znowu odpalając silnik, lecz tym razem pojechał prosto do szkoły. Pewnie stwierdził, że jak powiem mu w domu, to więcej do rozmowy mieć nie będę. No cóż, zawsze to coś, przynajmniej stres mam za sobą, ale jednak chcę wiedzieć, tak bardzo...
 Minęło parę minut, nawet mniej niż pięć, a Jun był już przed bramą szkolną, która wywoływała we mnie lęk. Nie chciałem go opuszczać nawet na chwile, gdy już miałem prawdę na końcu języka. W szkole przynajmniej na przerwach mogłem się zastanowić, jak mu to powiedzieć.
- Do zobaczenia. - spojrzałem na niego, po czym niepewnie zbliżyłem się do niego i musnąłem jego usta.
- Do zobaczenia. - odwzajemnił, jednak pocałował czule. - Przyjechać po Ciebie? - spytał nagle.
- Nie trzeba. - odpowiedziałem cicho. Wysiadłem z pojazdu, kierując się w stronę wejścia szkoły. Spojrzałem jeszcze za siebie, machając Jun'owi. Ten kochany człowiek również mi pomachał. Moja twarz stała się bardziej promienna, a serce było weselsze, niż chwilę temu. On odpalił silnik i odjechał, a ja byłem już przy bramie. Teraz wezmę się w garść i zastanowię się nad jasnym i sensownym przekazem, jaki chcę mu powiedzieć.


Z góry przepraszam za nieobecność moją i koleżanki, jednakże mieliśmy zapełniony grafik, jak się dowiedziałem. Postaram się to jakoś wynagrodzić. Wiem, ze ten rozdział jest krotki, lecz musiałem jakoś dokończyć i szybko wrzucić.
Jeszcze raz, przepraszam.
Życzę miłego czytania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz