poniedziałek, 30 marca 2015

9. Jak? W jaki sposób? Czy powinienem?

 Ciepło bijące od Jun'a sprawiło, że minimalnie uspokoiłem się, zarówno jak moje ciało, przez co czułem się strasznie senny, a spać nie chciałem. Cóż, przynajmniej wiedziałem, nie - miałem pewność - że nic mi się nie stanie. Wiedziałem, że Jun będzie mnie chronić. Kocha mnie, tak samo jak ja jego. Nie widzę sprzeczności i wątpliwości, aby było inaczej. Leżąc tak, rozmyślałem nad sensem mojego życia. Zastanawiałem się, jaki ma sens, skoro i tak za niedługo umrę? Myślałem, że nie ma, jednak, ten cudowny mężczyzna wszystko zmienił, za co jestem mu wdzięczny. Żałuję tylko, że wcześniej do nie poznałem... Miałbym teraz więcej czasu na budowanie relacji między nim. Przez to ciągłe myślenie zaczęła mnie boleć głowa, a nawet nie wiedziałem kiedy, a zasnąłem. Byłem tym wszystkim zbytnio zmęczony. Teraz tylko nie wiem, jak potoczy się dalszy dzień...

 Ranek nastał, a ja dalej leżałem w łóżku, a przestałem śnić, gdyż nie czułem już ciepła Jun'a. Co prawda, chciałem się rozejrzeć, czy nie ma go w pobliżu, czy gdzieś poszedł, ale oczy nie pozwalały mi na nic popatrzeć. Mój organizm potrzebował więcej snu, ale ja tego nie chciałem. Mimowolnie otworzyłem oczy, rozglądając się wokoło. Usiadłem i delikatnie je przetarłem nadgarstkiem. Ponownie przejrzałem pokój wzrokiem, nie zauważając postaci Jun'a, a więc wstałem i postanowiłem zejść na dół. Co prawda nie do końca się przebudziłem, bo jeszcze obijałem się o ściany, ale to tylko mały szczegół. Będąc już przy kuchni, wychyliłem głowę zza ściany i spostrzegłem mężczyznę, robiącego śniadanie. Nie chciałem go wystraszyć, więc podszedłem do niego, nic nie mówiąc. Domyślam się, że usłyszał moje kroki, chociaż nie odwrócił wzroku w moją stronę.
- Dzień dobry Kei-chan. - odezwał się nagle, a ja mało nie dostałem zawału serca. Odskoczyłam kawałek, lecz po chwili podszedłem do niego z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem cicho i jeszcze raz przetarłem oczy. - Co robisz? - spytałem jeszcze, zerkając na deskę oraz nóż, którym coś kroił.
- Kanapki dla Ciebie.
- A dla Ciebie? - spojrzałem na niego.
- Nie potrzebuję. - przeniósł wzrok na mnie.
- Nie. Masz zjeść chociaż jedną.
- Niech Ci będzie. - odpuścił, nie przerywając swojej pracy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, co prawda delikatny i niewidoczny.
 Nie ukrywałem, że byłem tym zdziwiony. W sensie, że tak szybko się poddał. Chciałem wiedzieć, co się stało, ale nie miałem odwagi spytać. Spoglądałem na niego spod włosów, które spadły mi na oczy. W jednej chwili poczułem delikatną dłoń Jun'a. Podniosłem głowę, szukając go wzrokiem pośród moich kosmyków. Ogarnął mi je i czule pocałował w usta. Dostałem rumieńców, bo wyraźnie czułem, że policzki zaczynają mnie piec. Przymknąłem oczy, po czym je zacisnąłem, gdyż jego pocałunek zaczął być bardziej namiętny, a  nie chciałem poczuć raczej tej chęci, w szkole... Mimowolnie delikatnie zacząłem go odpychać, dając mu znak, aby przestał. Grunt, że posłuchał po dłuższej chwili. Gdy odchylił się ode mnie, ja delikatnie otworzyłem oczy, mając nadal rozwarte usta od jego pocałunku. Widząc, że na mnie patrzył, spojrzałem gdzieś w bok, a rumieńce mimo mojej szczerej woli nie chciały zejść.
- Usiądź i zjedz spokojnie. - odezwał się nagle, stawiając śniadanie na stoliku, do którego niepewnie podszedłem. Nie ukrywałem mojego zachwytu, gdy spojrzałem na jedzenie. - Ja Cię zawiozę do szkoły. - dodał jeszcze, biorąc kluczyki i szykując się do wyjścia.
 Bojąc się, że jednak zostawi mnie samego w domu, zjadłem tak szybko, jak mogłem i wypiłem wszystek herbaty. Po tym, co ostatnio powiedział Hideo, nie mogłem racjonalnie myśleć o Jun'ie. Cały czas miałem obawę przed tym, że o mnie zapomni, albo zostawi gdzieś, nie zważając już na moją osobę. pospiesznie zarzuciłem torbę na ramię i pobiegłem za nim, a przez moją nieuwagę, wpadłem na niego, zanim jeszcze zdążył otworzyć drzwi.
- Mówiłem, abyś się nie spieszył? - popatrzył na mnie.
- Chcę jak najszybciej dojechać do szkoły... - mruknąłem.
 On zaś tylko kiwnął głową z lekkim uśmiechem i wyszedł z domu, a ja tuż za nim. Zamknął je na klucz i odpalił silnik czerwonego forda. Wsiadłem do samochodu, kładąc plecak na swoje kolana.
- Czy moglibyśmy... a raczej ty... pojechać na około? - spytałem go.
- Mówiłeś, że chcesz zdążyć do szkoły. - popatrzył gwałtownie na mnie.
 No pięknie... wpadłem. Zostałem przyłapany na kłamstwie.
- T-tak, ale... w sumie teraz, mamy sporo czasu, prawda? - uniosłem delikatnie kąciki ust, spoglądając na niego.
 Nic nie odpowiedział, tylko odwzajemnił mój uśmiech, kiwnął głową i zaczął jechać w kierunku mi nieznanym, a więc najwyraźniej na około, jak prosiłem. Chciałem rozpocząć temat Hideo i tego, co mi powiedział, spytać go... ale nie wiedziałem jak, a czas szybko mijał, zarówno tego wolnego czasu na rozmowę z nim, jak i mojego krótkiego życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz